Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki ......nagle rozległ się z góry potężny głos - Mojżeszu, Mojżeszu - gdzie jesteś?, to ja twój Pan i Stwórca wołam cię z otchłani niebios, natychmiast staw się przed moim obliczem! I gdy stanął Mojżesz przed Panem usłyszał: Mojżeszu, ledwo wyprowadziłem mój lud z niewoli egipskiej, on zwątpił we mnie i zaczął budować złotego cielca, Mojżeszu za karę zginie twój lud. Na to Mojżesz - Panie, niechaj będzie niewysłowiona chwała Twoja - toć przecież dopiero co wyprowadziłeś swój lud z niewoli, a już żądasz aby żył jak ludzie wolni, najprzód naucz swój lud wolności, a potem dopiero żądaj od niego aby umiał żyć w wolności - i stropił się Pan tymi słowami, które usłyszał od Mojżesza i zawstydził się srodze...... Nigdy za dużo słów, gdy mówimy o najtrudniejszej ze wszystkich człowieczych powinności - spośród roztropności, mądrości, wolnej woli, powinność używania własnej wolności jest zdecydowanie najtrudniejsza. Jakże chętnie usprawiedliwiamy własne draństwa używając argumentów tłumaczących naszą dobrą przecież wolę w swoich działaniach. Tłumaczymy własną pokrętność dziesiątkami zdawać by się mogło przemyślanych argumentów nie umiejąc przyznać się, że czynimy zło. Mówimy - przecież inni czynią to samo, mówimy - w świecie, który nas otacza nie ma miejsca na sentymenty i słabości, świat jest okrutny, a my nie możemy przecież być słabsi od innych, słabsi dobrocią. Wolność do czy wolność od ? Czy jesteśmy wolni do czynienia dobra czy jesteśmy wolni od odpowiedzialności za nasze działania? Wolność jest nieodłączną częścią prawdy, dlatego jest wolność rzeczą trudną, albowiem uwikłana jest ona - wolność w prawdę. Kwestionując prawdę, dorabiając do prawdy różnorakie interpretacje kwestionujemy jednocześnie istnienie wolności i godzimy się na niewolę nieprawdy. Drugą częścią prawdy jest odwaga. Bez odwagi głoszenia prawdy prawda ma niewielkie szanse na opuszczenie swojej siedziby, czyli serca posiadacza prawdy. Pytanie - czy na prawdę składa się tylko i wyłącznie wolność jej posiadania i odwaga jej głoszenia jest pytaniem fundamentalnym dla niniejszych rozważań. Wolność jest darem, to wiemy; ale dopóki nic i nikt jej nie zagraża nie zastanawiamy się nad wolnością, istnieje jako oczywistość. To, że nie jesteśmy tak do końca wolni okazuje się w momencie, gdy musimy dokonywać wyboru, pomiędzy swoją własną wolnością, czyli czynieniem, albo jeszcze inaczej uprawianiem wolności a uwikłaniem siebie w cudzą, nie swoją wolność. Żeby nie komplikować wywodu spróbujmy rozpatrzyć najczęstsze uwikłanie czyli relacje pomiędzy mężczyzną a kobietą. To jest chyba najprostszy sposób ukazania tego węzła, gdzie wolność pojedynczego człowieka mężczyzny albo kobiety jest tak bardzo uwikłana w siebie, że nie sposób mówić o wolności indywidualnej bez zaczepienia o wolność drugiej istoty. Rezygnacja z własnej wolności na rzecz drugiego człowieka, podyktowana więzią uczuciową, rezygnacja z własnego egoizmu, upodobań i przyzwyczajeń, wreszcie dochodzenie do uprawiania wolności partnerskiej jest sprawą najtrudniejszą, b o indywidualną i nie podlega, tak naprawdę próbom obiektywizacji. Albo jeszcze inaczej - spróbujmy rozmawiać o wolności, gdy jest ona podmiotem naszych problemów w momencie konieczności dokonywania wyborów krańcowych, ostatecznych. Takich wyborów, od których nie ma odwrotu. Oczywiście, nie zdarzają się one nazbyt często, ale powinniśmy być przygotowani jako gatunek ludzki do stanięcia oko w oko z sytuacją, która takich wyborów będzie wymagała. To dla przykładu sytuacja, gdy stoimy wobec konieczności zdeklarowania się w momencie jakiegoś konfliktu sumienia wobec przymusu określenia się wobec którejś ze stron konfliktu. To może być dyskurs etyczny oceniający jakieś wykroczenie przeciwko obowiązującym normom etycznym, albo sytuacja, która była już doświadczeniem minionych pokoleń, gdy decydowała się sprawa czyjegoś prawa do życia lub śmierci. Jak wtedy używać swojej wolności, jak ją chronić, aby nie narazić siebie na wieczny konflikt sumienia?. Jeszcze jedno - wolność jako definicja istnieje, tak mi się wydaje tylko i wyłącznie jako uświadomiona konieczność w momencie bądź też sytuacji, gdy ona - wolność jest zagrożona, gdy dotkliwiej niż kiedykolwiek uświadamiamy sobie, że ktoś próbuje ograniczyć nam naszą wolność. Wolność znajduje się w stanie drzemki, gdy nie stajemy przed koniecznością użycia własnej wolności. A używać jej musimy każdorazowo w sytuacji, gdy stajemy przed koniecznością dokonywania wyborów, gdy stawiani jesteśmy przed sytuacjami ostatecznymi mającymi wpływ na nasze osobiste losy. Piszący te słowa musiał parę razy w życiu dokonywać takich wyborów. Trafność ich podejmowania weryfikowało dalsze życie. Raz podjęta decyzja, jednorazowe użycie wolności miało ogromny wpływ na przebieg dalszych losów osobistych. Właściciel wolności musi jednak pamiętać, że złe użycie wolności, podjęcie decyzji pochopnej bądź nietrafnej ma wpływ nie tylko na jego, właściciela wolności losy osobiste, ale także na losy osobiste jego najbliższych. Tutaj tworzy się właśnie pojęcie odpowiedzialności. W sytuacji podejmowania decyzji o własnym losie należy pamiętać, że jednocześnie wikłamy w tą decyzję tych, których kochamy, tych, którzy zdecydowali się na dzielenie się losem osobistym tego, który wziął na siebie ciężar odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale również za losy innych. W systemach demokratycznych los jednostki, wolność jednostki jest gwarantowana ustawą zasadniczą , w takich przypadkach losy pojedyncze, osobiste wolności nie mają powodów do nazbyt częstych konfrontacji w zderzeniach z innymi ludźmi. Wobec sytuacji, gdzie ta wolność osobista dopiero się kreuje, w sytuacji gdy posiadacze swoich osobistych wolności próbują dopiero się określać wobec innych należy swoją wolność edukować i uprzedmiotowić. Dlatego autor tego tekstu sięgnął na jego początku do przypowieści o Bogu i Mojżeszu. Znajdujemy się w chwili obecnej w klasycznym środku tej przypowieści, jeszcze nie wolni a już nie w niewoli. Od tego jak będziemy używać własnej wolności, od naszego stopnia egoizmu i altruizmu zależy nasz los pojedynczy jak i zbiorowy. Pojedyncza wolność rodzi się pośród dążeń zbiorowych. Interes wolności indywidualnej nie zawsze idzie w parze z wolnością zbiorową. Tęsknota za wewnętrznym i zewnętrznym ładem, tęsknota instynktowna zderza się z rzeczywistością chaosu i etycznego relatywizmu. Wolności uświadomionej zagrozić nie można, ona tylko może zapaść w drzemkę w czasie której budzą się złe duchy anarchii. Od tego czy nasza własna wolność nie będzie nazbyt często w stanie drzemki zależy nasza wolność zbiorowa, wolność społeczna. Uczyć się wolności to znaczy nic innego jak nie przekraczać granic pomiędzy tym co wypada a tym co niegodne. Ktoś może powiedzieć, że granica pomiędzy jednym a drugim jest zamazana. To właśnie nieprawda. Zasadnicza trudność polega na tym, że mamy naturalną umiejętność usprawiedliwiania własnych postępków, o których wiemy, że są niezbyt moralne. Na tym, jak sądzę polega uczenie się wolności, takie działanie przy którym na widok własnej twarzy w lustrze nie będziemy musieli się krzywić.Do jej przygotowania będzie potrzebna pomoc pana młodego. Musi on odpowiedzieć na przygotowane wcześniej krótkie pytania – np. blondynki czy brunetki, samochód czy motocykl, biust czy pupa. W trakcie wieczoru panieńskiego przyszła żona będzie mogła sprawdzić, na ile zna swojego narzeczonego, udzielając odpowiedzi na te same pytania. Być Żydem w Polsce? Być Polakiem w Polsce? Trudno. Cała moja wiedza w tej materii składa się wyłącznie z bólu. No bo jak udowodnić, że się ma czyste intencje, że składam się wyłącznie z miłości. Mówią - my już znamy to wasze żydowskie gadanie, niby dobry, ale w środku myśli tylko o jednym, jak tu oszukać, jak wywieźć w pole. Fakt - doświadczenia minionych pokoleń nie były w tej historii najlepsze. Przywoływanie postaci z galerii historii nietrafne, bo to i sytuacja była inna i ludzie nie ci. Powiedziałem kiedyś w radio - być Polakiem tutaj trudno, być Żydem trudno, ale być jednym i drugim w jednym ciele - straszne. Jak w tym dowcipie - rabin czyta i komentuje fragment pięcioksięgu, mówiąc - wszyscy stworzeni jesteśmy na podobieństwo Pana, na to garbaty Żyd pyta, jak to, a ja? - świetnie, jak na garbatego - odpowiada rabin. I weź się tłumacz, że nie jesteś garbaty. Prawda chyba jest taka, w momencie, gdy ma się do czynienia z ludzką biedą i ułomnością, dotknięty nią nigdy nie szuka przyczyn swoich problemów w sobie samym, najprościej jest zwalić winę za własne kłopoty na kogoś drugiego. Żyd w tym momencie jest idealny, nie ma go w pobliżu, jest niesprecyzowany, niewidoczny, pasuje jak ulał na alibi dla cudzego nieszczęścia. Najtrudniej tłumaczyć dlaczego się coś lub kogoś kocha. No bo jak to powiedzieć, aby uniknąć banału. Język bywa posłuszny tylko w momencie zagrożenia, tylko w chwili w której dokonujesz wyboru możesz powiedzieć przekonywująco o swoim bólu. Codzienność jest kłopotliwa, bo co powiesz komuś, kto na widok mojej twarzy na ulicy nie umie ukryć zaskoczenia widokiem. Tłumaczenie wspólnoty losów historią jest też o tyle nietrafne, że codzienność ma nad historią przewagę. Dzianie się tu i teraz jest o wiele silniejsze, niż próba przywoływania zdarzeń odległych. Polscy Żydzi zawsze musieli się tłumaczyć ze swojej niefortunnej miłości do widoków, które zabierali ze sobą, gdy udawali się na kolejną w swoim życiu tułaczkę. Przez dziesięciolecia Polacy nie czuli się w Polsce jak u siebie w domu. Łacińska zasada "dziel i rządź" skutecznie stosowana przez lata w podzielonej przez zabory Polsce nie miała czasu na zaniechanie jej działania w okresie międzywojennego dwudziestolecia. Okupacja hitlerowska jeszcze bardziej te zasadę umocniła, a istnienie nie suwerennej Polski po II wojnie niczego w myśleniu Polaków nie zmieniło. W powszechnym przekonaniu do dziś w Polsce rządzą obcy. To przekonanie nie zmieni się na skutek pobożnych życzeń intelektualnych elit. Co zatem należy uczynić, aby Polacy zaczęli rozumieć, że są we własnym domu i że tak naprawdę nikt obcy im nie zagraża? Jak sądzę rzecz pierwsza to edukacja, ale nie moralizowanie. Nic tak nie irytuje, jak powszechna próba traktowania Polaków jak osób niedorozwiniętych. Z pozycji "ex katedra" nigdy nie udało się namówić rodaków do zachowań postrzeganych jako cywilizowane. Ci, którzy nauczają siłą rzeczy więc winni to czynić z pozycji szacunku dla edukowanych. Przez dziesięciolecia zabrakło moralizatorom i nauczycielom miłości. Ogromna rola spoczywa na kościele katolickim w Polsce, boć przecież paradoksalnie gesty Papieża Polaka wszędzie odczytywane zgodnie z Jego intencją tutaj w ojczyźnie wielkiego rodaka bywają kontestowane a ich interpretacja przeinaczana. Wielką i ważną sprawą są zachowania moich żydowskich współbraci. Nieznajomość współczesnej historii Polski wśród żydowskiej diaspory szczególnie na półkuli amerykańskiej prowadzi często do nieporozumień i niepotrzebnej konfrontacji. Jak dalece jest to materia delikatna świadczy zachowanie niektórych przywódców organizacji żydowskich jak też polonijnych. A my w Polsce? Polscy Żydzi, czy też żydowscy Polacy. Jeżeli gdziekolwiek w świecie rozlegnie się głos jakiegoś idioty natychmiast zobowiązuje się nas do zabierania głosu, określenia swoich emocji. Dlatego, to co mówię skierowane jest do młodego pokolenia Polaków. Narody które tracą pamięć, tracą korzenie. Narody, które pamięć hodują tracą szansę na mądrą przyszłość. Młodzi Polacy nie bardzo wiedzą jak wygląda prawdziwy Żyd. Zalewająca półki księgarskie i kioski z gazetami literatura " edukująca" w tej materii jest niskiego lotu i wprowadzająca w błąd. Piszący te słowa nie ma haczykowatego nosa, nie nosi pejsów a z moich ust nie wydziela się odór czosnku. Poza tym cały czas ta nieznośna "tematyka zastępcza". Od lat powracające złowrogie echo "protokołów mędrców syjonu" , wygolone głowy w skórzanych spodniach, obrzydliwe napisy na murach polskich domów. Nie uważam polskiej społeczności za szczególnie ksenofobiczną, ale zabawne, że bardzo wielu nadal ze zdziwieniem reaguje na wiadomość, że i Matka Boska i Pan Jezus byli Żydami. Polak? Katolik? Żyd? - jak wielka musi być zawartość tych trzech skojarzeń, skoro wywołuje od dziesięcioleci tak wielkie emocje. Nie spodziewam się po bliźnich niczego dobrego. Ta filozofia pomaga mi na co dzień. Każdego dnia otwieram ze zdziwienia szeroko oczy, bo każdego dnia spotyka mnie niespodzianka. Ponieważ nie oczekuję niczego miłego, niemal codziennie bliźni zaskakują mnie pozytywnie. A to jakaś nieoczekiwana rozmowa, a to odwzajemniony uśmiech. Warszawa - Nowy Świat - naprzeciwko idzie facet z tak smętną twarzą, że nic, tylko na jego widok można iść się powiesić. Panie, mówię, uśmiechnij się pan, nie ma już Związku Radzieckiego, zaczepiony baranieje i wykrzykuje - o Jezus, Maria. Też Żydzi, chciałoby się powiedzieć. W ogóle być jest bardzo trudno. Bo tyle nas zaskakuje, bo tyle, ciągle więcej wymaga od nas zwariowany świat. O tym, że jestem inny dowiedziałem się w dzieciństwie. Gdy przychodziłem do domu z rozkwaszonym nosem ojciec mnie lał za to, że się dawałem bić. Szybko musiałem się nauczyć oddawać. Trudno jednak bić się z całym światem. Zrozumiałem wtedy, że aby nie być bitym trzeba umieć więcej od innych. Trzeba być potrzebnym. Gdy inni czegoś nie wiedzieli przychodzili pytać i wtedy, gdy umiałem odpowiedzieć przestano mnie zaczepiać. Zrozumiałem, że być Żydem znaczy umieć odpowiadać na pytania, na które inni nie mają odpowiedzi. I wtedy zamarzyło mi się, że znajdę odpowiedź na najbardziej dręczące mnie pytanie - dlaczego jestem inny. Wszyscy oświeceni mówią, że nie ma odpowiedzialności zbiorowej. Jak to nie ma? Jacyś Żydzi wydali w sanhedrynie wyrok na Jezusa a my odpowiadamy za to od ponad dwóch tysięcy lat. Jakiś Żyd kogoś, gdzieś oszukał, a my wszyscy jesteśmy winni oszustwa. Byli Żydzi w polskiej bezpiece po wojnie, tylko Żydzi?, a co Polaków tam nie było? Żyd kojarzył się z komunizmem, a co? Inni nie byli komunistami? Truizmem jest twierdzenie, że draństwo nie ma nacji, tak jak przyzwoitość. Chciałoby się zawołać - ludzie, nie dajcie się zwariować, zamiast tracić czas na szukanie Żyda winnego waszych nieszczęść spróbujcie ten czas zużyć na coś pożytecznego. Nie wszyscy Żydzi byli komunistami, tak jak nie wszyscy Polacy uczestniczyli w antyżydowskich pogromach. Byli Żydzi, którzy cierpieli upokorzenia z rąk swoich współbraci tylko dlatego, że nie chcieli uczestniczyć w hecy pozbawiającej Polski suwerenności, tak samo jak Polacy wywożeni byli na Syberię i jednako oddawali życie za Rzeczpospolitą. Bycie Polakiem jest trudne, bycie Żydem nie jest łatwe, bycie jednym i drugim w jednej osobie - możliwe? I w tym momencie zaczynam rozumieć co to znaczy żydowskie gadanie. My jesteśmy od formułowania pobożnych życzeń, wszyscy inni od zastanawiania się co zrobić, aby te życzenia nigdy nie zostały zrealizowane.
That nasty shit reverbed could you 'tleast rehearse. [Chorus] I'm the man now in the city, in the town. Put your hands down. I was greedy to be biggie now my head's crowned. Don't you let me, put
Listy starego diabła do młodego mają formę powieści w listach, czyli powieści epistolarnej. Gatunek ten powstał i rozwinął się na szeroką skalę w czasach romantyzmu, swój początek zaś ma w literaturze sentymentalnej. Jednym z najdoskonalszych, uznawanych z wzorcową, powieści tego typu są Cierpienia młodego Wertera Johana Wolfganga Goethego. Podstawowe wyznaczniki powieści epistolarnej to: Akcja utworu ukazana jest w listach (trzydzieści jeden listów Krętacza do Piołuna);W listach przedstawione są przemyślenia i rozterki wewnętrzne bohatera (rady Krętacza dla młodego krewnego oraz – co istotniejsze dla wymowy utworu – opisy stanów duchowo-psychicznych kuszonego człowieka);Redukcja fabuły (o zdarzeniach w świecie rzeczywistym czytelnik dowiaduje się tylko wówczas, kiedy są one powiązane z kuszeniem człowieka przez Piołuna; o zdarzeniach w rzeczywistości piekielnej mamy wyrywkowe informacje);Listy mają charakter poufny lub osobisty (Krętacz wyraźnie zaznacza, że jego słowa skierowane są wyłącznie do Piołuna; poza tym podpisuje się zawsze jako „kochający stryj”). Utwór Lewisa do powieści epistolarnej nawiązuje swoją formą. Treścią i przekazem bardziej zbliżony jest do samych listów w ich pierwotnym literackim, powiązanym z chrześcijaństwem znaczeniu (listy pojawiające się w Piśmie Świętym).
wLL3. 173 85 269 320 180 265 192 268 392